Dzień zero
DESZCZ. W zasadzie to jedno słowo zawiera cały opis nocnej podróży do Klagenfurtu.
Przez całą noc, bite 11 godzin lało. Wycieraczki w aucie wykonały więcej pracy niż przez ostatni rok!
Wyjechaliśmy przed północą z Polski, prowadząc na zmianę, z krótką drzemką byliśmy w Klagenfurcie w południe w czwartek.
Na pierwszy ogień poszedł temat gdzie się zatrzymujemy?… Wyjeżdżając looknąłem na mapę, że dokładnie obok mety i expo nad jeziorem jest kemping. Tam skierowaliśmy koła AirBussa. Miła Pani za 132 ełrasy sprzedała nam miejsce nr.3 przy samym wjeździe. Podobno tego kempingu nie dało się zarezerwować już od pół roku… No cóż… „Królewskie szczęście”.
Rozstawiliśmy serwis, namiot, drugi namiot do spania i do wieczora ogarnęliśmy wszystkie przywiezione dla zawodników rakiety.
Dzień pierwszy
Słońce! Nie do wiary, ale tak! Od rana świeciło piękne słońce! Zatem sprężaliśmy się jak powietrze w kompresorze, żeby iść przejechać rundę Ironman (90 km), bo podobno piękna. Troooszzzkę się serwisy rozwlekły… i już o 16:00 ruszyliśmy na trasę. Słońce chyliło się ku zachodowi, ale przynajmniej jeszcze nie była noc.
Ruszyliśmy we trzech z Maxem, na trasę rowerową. Zobaczyć jak wygląda ta słynna widowiskowa pętla, którą w niedzielę zawodnicy pokonają dwukrotnie.
Wnioski były dwa:
1 – Runda jest piękna!!
2 – Runda jest… ciężka!
Po powrocie, dla odmiany… serwis kolejnych nadprogramowych rowerów, różnych zaprzyjaźnionych zawodników. Prosto z trasy, w klapki i do stojaka z rowerami. Montować dyski, łańcuchy Ceramicspeed i C+ceramic. Wiadomo… Co się nie pojedzie to się dowygląda.
Szczególnie Cervelo P5X budziło zainteresowanie wszystkich wokół. Bo mimo, że model ma już ponad rok, to nadal jest go trudno zobaczyć na żywo.
I tak nam zeszło do nocy… a dokładnie do północy.
Dzień drugi
Od rana, dla odmiany, robiliśmy… rowery.
Tym razem byliśmy sprytni. Sprężaliśmy się… jak powietrze w kompresorze.
I już o… 16:00 wyruszyliśmy ponownie na trasę.
Wczoraj podjechałem na przełożeniu 53-28, triathloniści mówili, że to niemożliwe. No to tym razem podjechałem wszystko na 53-25!
Czuliśmy w nogach wczorajszą pętlę i zastanawialiśmy się, jak oni jutro zrobią dwa takie kółka i potem jeszcze przebiegną maraton?!
Trzeba jednak przyznać, że sceneria jest naprawdę przepiękna!
Przejechałem dzisiaj tę pętlę drugi raz, dzień po dniu. I powiem Wam, że zrobić je na raz i jeszcze do tego maraton, i prawie 4 km wpław… To nie rurki z kremem!!
Dzień trzeci
Ogarnęliśmy wszystkie „taczki” wróć!! Rakiety! Wczoraj i pozostało trzymać kciuki za wszystkich startujących, szczególnie za Polaków, bo AirBike zabezpieczał serwis prawie wszystkich uczestników z Polski. Co ważne, wszystkie rowery bez defektów dojechały do mety!
Pobudka nastąpiła zaraz po… 6:00 rano!! Bo nasi kochani „triathleci” musieli się gdzieś przebrać, „zdepozytować” i ktoś ich musiał poklepać po plecach!
Polska ekipa to w dużej mierze zaprzyjaźniony z nami klub Trinergy:
Jacek Podoba, Dariusz Dąbrowski (gościnnie z Luft Tri Teamu), Darek Epelbaum, Dariusz Swiderski, Max Swiderski, Magda Warzybok, Tomasz Nowacki, Arek Podziewski, Mikołaj Suchy Kupczyński (nasz mechanik), Anna Mozdzonek (wierny kibic i zawodnik), Michal Mozdzonek (gościnnie wypożyczony z LaboSport), Darek Epelbaum i Piotrek (Ci z wypożyczeni z Kuźni Triathlonu), Bernard Krawczyk (również leasingowany z Luft Teamu).

Pogoda sprzyjała, nie było gorąco. A co do trasy pozarowerowej! Niesamowity jest ostatni kilometr trasy pływackiej: wąski kanał z mostkami, dookoła kibice, a na wodzie zrelaksowane kaczki!
W jeziorze krystalicznie czysta woda (obejrzeliśmy ją dokładnie wieczorem, pijąc piwko przy meczu poprzedniego dnia).
Trasa biegowa za to płaska i szybka. Tak mówią ci, co te ponad 42 km przebiegli.
Co to było za wariactwo… Podziw i gratulacje dla wszystkich, którzy ukończyli ten wymagający nawet jak na Ironmana wyścig!
Nam pozostał jeszcze maraton za kierownicą! O świcie trzeba było w fabryce!
Plan zakładał wyjazd o 20:00… wyszła 23:00!
W efekcie po drodze obejrzeliśmy dokładnie wschód słońca w kilku odsłonach. Zaliczyliśmy tradycyjną, 30-minutową drzemkę, korki w Częstochowie i pod Łodzią, by już o 10:30 zameldować się w Miasteczku Wilanów-Branickiego 10 – kwatera główna AirBike’a.
Zdecydowanie #airbiketoniepracatostanumysłu!